W Singapurze i Hongkongu księgowi pilnie studiują archiwalne dokumenty bankowe. W Malezji bank centralny rozważa przeprowadzenie dochodzenia. W Japonii instytucje nadzorujące tamtejszy rynek papierów wartościowych badają niecodzienne transakcje giełdowe, a parlament na Filipinach chce jeszcze w tym miesiącu uchwalić przepisy prawne wymierzone przeciwko praniu brudnych pieniędzy.
Podczas gdy Stany Zjednoczone grożą, że będą karać te zagraniczne banki, które nie zamrożą aktywów terrorystów, azjatyckie instytucje nadzoru finansowego skupiają się tylko na jednym: poszukiwaniu śladów pieniędzy Osamy ben Ladena. Do tej pory nie znaleziono niezbitych dowodów, że pieniądze saudyjskiego milionera i domniemanego przywódcy terrorystów przepływały przez banki i instytucje finansowe w tym regionie świata. Nie znaczy to jednak, że takich dowodów nie ma.
Otóż pewne przesłanki pozwalają przypuszczać, iż to Azja jest ośrodkiem ogólnoświatowej sieci finansowej ben Ladena. Instytucje nadzorcze muszą jednak uporać się z problemem, jakim jest funkcjonujący w tym regionie ogromny system nielegalnej bankowości, wykorzystywany prawdopodobnie przez ben Ladena do transferu gotówki. Chodzi o to, jak zlikwidować to podziemie bankowe bez wprowadzania nowych, uciążliwych przepisów regulujących legalne handlowe transakcje.
„Oczywiście musi być jakiś sposób zatamowania funduszy zasilających organizacje terrorystyczne”, mówi Alan Johnson z grupy finansowej Horwath Hongkong. „Nie sądzę jednak, że trzeba sięgać po kowalski młot, gdy chce się tłuc orzechy. Instytucje nadzorcze nie powinny przewracać do góry nogami całego świata finansowego ani nakładać ograniczeń na zwykłych ludzi, którzy chcą robić interesy”.
Z pewnością są dowody, że pieniądze bin Ladena krążą po Azji. Jego dawni wspólnicy mówią, że Osama korzystał z banków w Hongkongu i Malezji wówczas, gdy jego szwagier był związany z terrorystyczną grupą Abu Sayyafa, mieszkając przez wiele lat na Filipinach. Według pesymistycznych przypuszczeń, również w Indonezji bin Laden wspierał materialnie radykalne ugrupowania islamskie.
Policja finansowa w tym regionie jednoczy wysiłki, by trafić na ślad pieniędzy terrorystów; rozstawia coś w rodzaju finansowej obławy w tej części świata. Dowiedzieliśmy się o tym, że Interpol – międzynarodowa organizacja policyjna – od ubiegłego tygodnia organizuje w całej Azji codzienne instruktaże dla jednostek policji zajmujących się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Nie są to wprawdzie działania bezprecedensowe, ale stanowią istotny krok naprzód w regionalnej współpracy policyjnej.
Na razie jednak niewiele wynika z tych wszystkich starań. Jednym z powodów jest fakt, że ben Laden może mieć znacznie mniej pieniędzy niż się powszechnie uważa. Mówi się, że odziedziczył 300 milionów dolarów z majątku firmy budowlanej swojego ojca, ale mógł stracić większość tych środków, gdy między rokiem 1992 a 1994 Arabia Saudyjska zamroziła jego aktywa. Kilka nieudanych kontraktów handlowych, głównie w Sudanie, również mogło go sporo kosztować, pozostawiając mu w ręku zaledwie kilka milionów dolarów.
Poważniejszą przeszkodą która utrudnia wyśledzenie pieniędzy ben Ladena mogą być azjatyckie systemy podziemnej bankowości, działające od dawna na szeroką skalę w południowej Azji oraz w chińskich społecznościach na wschodzie kontynentu. Oparte na zaufaniu i gotówce, nie zostawiają niemal żadnych śladów na papierze.
„Nielegalne systemy bankowe są czymś wyjątkowym, swoistym dla Azji i nie przypominają niczego, co funkcjonuje w innych częściach świata”, mówi Sam Porteous, szef firmy detektywistycznej Kroll w Szanghaju. „W takim systemie pieniądze natychmiast przekraczają granice państw. To coś lepszego niż system nowoczesnej bankowości, a ponadto nie można tego wykryć”.
NIEREJESTROWANE TRANSAKCJE
Znany jako hawala w Indiach, hundi w Pakistanie, fei qian w Chinach – azjatycki system podziemnej bankowości jest ogromny i szeroko rozpowszechniony. Według niektórych szacunków, przez nielegalne banki przechodzi aż 60 procent pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami w Birmie.
System funkcjonuje w taki sposób: klient przychodzi do lokalnego nieoficjalnego banku, na przykład w Islamabadzie; zwykle jest to jakaś firma w rodzaju warsztatu złotniczego czy biura podróży. Wpłaca 10 tysięcy dolarów, które chce przekazać swemu wspólnikowi, powiedzmy w Bangkoku. W warsztacie w Islamabadzie nadawca dostaje paragon lub karteczkę, coś tak prostego jak specjalnie oznakowany kupon kontrolny biletu do kina lub banknot o niskim nominale, zazwyczaj kilka rupii. Kwitek dociera pocztą do odbiorcy w Bangkoku, który następnie wręcza go działającemu w systemie złotnikowi lub pracownikowi biura podróży i otrzymuje równowartość 10 tysięcy dolarów w tajskich bahtach. W tej międzynarodowej transakcji nie pośredniczy żaden bank i nie pozostaje po niej żaden dokument.
Kent Brown, analityk z agencji detektywistycznej Pinkertona, zapewnia: „Dochodzenie w sprawie bin Ladena i jego finansów będzie miało przełomowe znaczenie i da nam nową wiedzę na temat sposobów walki z sieciami finansowymi terrorystów”.